piątek, 26 lipca 2013

26 lipca - Point of Disgust

Śmiać mi się chce, gdy czytam swój poprzedni post. Tyyyle się zmieniło. Mam oficjalnie stwierdzony jadłowstręt psychiczny atypowy, dokładniej anoreksję bulimiczną. Niby od dawna, prawie od zawsze, wiedziałam, że nie jestem pod tym względem normalna, a jednak do ostatniej chwili, jeszcze w gabinecie psychiatry, liczyłam na zupełnie inną diagnozę. Oprócz terapeutki odwiedzam teraz też psychiatrę. Póki co nic nie uległo zmianie. Od sierpnia startuję z terapią rodzinną, bo wg tej mojej babki, w sensie psychiatry, to podstawa w leczeniu ED. Chce mi też wcisnąć jakieś antydepresanty, ale ja ich nie chcę. Jak już mam z tego wyjść, to wyjdę sama, nie potrzebuję do tego ryjących banię tabletek.

Ważę ok. 53kg. Ciężko powiedzieć, bo choć ogólnie idzie mi dobrze, to jednak nie na tyle, żebym w końcu osiągnęła 50kg. Jestem grubą anorektyczką;) Boję się, że i tak mogą mnie zapakować do szpitala, bo terapuetka powiedziała kiedyś, i ostatnio mi o tym przypomniała, że nie wtrąca się ani nie wymaga ostrzejszego leczenia, dopóki jestem względnie zdrowa. Ostatnia morfologia krwi pokazuje, że zdążyłam już sobie trochę wyniszczyć organizm. Niewiele mi brakuje do ostrej anemii, mam niedobory witamin i takie tam. Czasami już rzygam swoimi myślami, swoją chorobą, ale wystarczy, że spojrzę w lustro lub że stanie się coś złego i od razu zapominam o zdrowiu. Mam tego dość.

Najgorsze jest to, że moje zachownie ma wpływ na innych. Przyjaciółka stawia mnie za wzór silnej woli i też się odchudza. Bo po diagnozie powiedziałam prawdę paru najbliższym osobom. Ale coraz więcej ludzi się domyśla, przeraża mnie to. Na początku wakacji byłam ze znajomymi pod namiotami i ci, którzy byli ze mną w namiocie, zorientowali się. Akurat wtedy miałam wyjątkowo ostrą fazę na niejedzenie i jadłam jednego gerberka owocowego dziennie. Podczas wyjazdu doszło też do jednego napadu. Nie dziwię się, że zauważyli, że jestem szurnięta.

Czasami tak bardzo chciałabym być normalna, zdrowa, bez kompleksów. Z drugiej strony dzięki terapii wiem, że nie mogłam uniknąć tej choroby, za dużo wydarzeń z przeszłości ukształtowało mnie w taki, a nie inny sposób. Poza tym jednak w jakiś sposób to też może być kiedyś, jak już będę zdrowa, przydatne doświadczenie. W końcu co cię nie zabije, to cię wzmocni. Już teraz widzę, że dzięki temu wszystkiemu - nie tylko chorobie, ale przede wszystkim dzięki terapii - jestem bardziej wyczulona na to, co się dzieje z drugim człowiekiem. Zawsze pamiętam, że ktoś tak jak ja może nosić maskę, udawać wesołą osobę, a w środku być nieszczęśliwym, zagubionym człowiekiem.

Dzisiaj było tak krótko, ale chyba wrócę do prowadzenia bloga. Widzę, że większość z Was, kochane, pousuwała swoje strony. Szkoda:( Choć z drugiej strony może to i lepiej. Teraz na 100% mogę stwierdzić, że nie warto się wpędzać w to gówno. Lepiej od razu rozłożyć swoje kompleksy na czynniki pierwsze i poradzić sobie z nimi w jakiś inny sposób, bo np. dla mnie jest na to w tej chwili trochę za późno. Najpierw muszę zwalczyć chorobę.

Ściskam:)

2 komentarze:

  1. Jakie konkretnie czynniki Cię ukształtowały, przyczyniły się do ED?

    http://czterysiedem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że odpisałaś :).
    Przeczytałam wszystkie Twoje notki na tym blogu, co dało mi pewien wgląd do tej części Ciebie, a Twój komentarz stanowi pewne podsumowanie tego. Muszę powiedzieć, że chociaż miałyśmy różne doświadczenia, to sprowadzają się one do tego samego - moje dzieciństwo też skończyło się w wieku lat 7 (przełomem była przeprowadzka do Polski; nie byłam akceptowana przez otoczenie ze względu na moją 'odmienność'), problemy rodziców, tłumiona zazdrość o siostrę, poczucie braku kontroli i odkrycie aspektu, który mogę kontrolować - ciało i jedzenie, brak poczucia bezpieczeństwa, nieustanny lęk, nieradzenie sobie z emocjami.

    Wiele rzeczy opisywałam na trzech blogach, ten najaktualniejszy nie daje zbyt dużego rozeznania, ponieważ obecnie potrafię opisywać moje życie jedynie w taki enigmatyczny, wysublimowany sposób. Nie wiem, czy masz ochotę przekopywać się przez ten gąszcz metafor i niedomówień ;).

    Myślę, że możemy sobie nawzajem pomóc. Jeśli będziesz miała ochotę, zawsze możesz do mnie napisać. Dzięki Tobie odkryłam jedną z przyczyn moich napadów, pewne błędne koło, z którym łatwiej mi teraz będzie sobie poradzić (przez uświadomienie sobie tego, nazwanie).

    To jest wieloczynnikowe zaburzenie, ale NIGDY nie jest za późno na "rozłożenie swoich kompleksów na czynniki pierwsze i poradzenie sobie z nimi w inny sposób" :).

    Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń