niedziela, 28 lipca 2013

28 lipca - Speak in Tounges

Gdy myślę o ostatnich dwóch latach, wydaje mi się, że niesamowicie się zmieniłam. Najpierw kompletna utrata chęci do życia na początku liceum, próba samobójcza, ogólnie dno. Załamuję się teraz, gdy myślę, w jakim ja musiałam być stanie, że zdołałam samą siebie przekonać, że nikomu nie wyrządzę krzywdy, odbierając sobie życie. Szok, jaki przeżyłam, widząc łzy przyjaciółki i później przerażenie mamy, na zawsze wybił mi takie myśli z głowy. Aż smutno mi się robi, szczególnie gdy teraz myślę, że byłam gotowa zrobić coś takiego najbliższym, szczególnie mamie, która dla mnie i siostry robi absolutnie wszystko. Sama kiedyś przyznała, że gdy miała depresję, często jedynym czymś, co trzymało ją przy życiu, byłam ja i siostra. Musiałabym być bez serca, żeby jej to zrobić. Moja terapeutka, z którą mama jest w kontakcie, sama przyznała, że mama chyba nie pozbierałaby się po czymś takim.

Poza tym potem, gdy nie zdałam, zaczęłam chodzić na terapię, która oczywiście bardzo mnie zmieniła. Przyznałam przed sobą, że jestem chora, lepiej poznałam siebie. To chyba sukces, że teraz już jestem w stanie powiedzieć, że jestem coś warta, że jestem inteligentna, że wnoszę coś do życia innych ludzi. Jeszcze rok temu nie potrafiłabym. Może to kwestia tego, że w tym roku w szkole poszło mi dobrze i jakoś tak właśnie dzięki terapii coraz bardziej zbliżam się do jakiejś takiej wewnętrznej harmonii.

Uczucie do K., które ewoluowało w pierwsze prawdziwe zakochanie, też mnie zmienia. Inaczej myślę o wielu sprawach, poza tym on sprawia, że chcę być lepszą osobą. Że nie chcę się tak niszczyć. To wszystko chyba dobrze rokuje na przyszłość:)

Myślę, że doszłam już w terapii do takiego momentu, że poznałam wszystkie mechanizmy, na których opiera się moja choroba. Teraz po prostu muszę się z nimi zmierzyć oraz znaleźć coś, co może mi zastąpić odchudzanie. Myślałam nad jakimś sportem, bo w końcu nie dość, że to zdrowo, wzmocni organizm, to jeszcze w przeciwieństwie do odchudzania, które nigdy nie daje całkowitej satysfakcji, w sporcie po prostu wspinasz się wyżej, a satysfakcję masz chyba przy każdym kolejnym przełamaniu jakiejś swojej bariery. Pomyślę jeszcze.

Najważniejsze to się nie cofać, cały czas iść do przodu. Nie zamierzam na razie zmieniać swojego sposobu odżywiania, bo póki nie rozwiążę swoich wewnętrznych i międzyludzkich konfliktów, to i tak nic nie da.

Z tekstu piosenki 'Speak in tounges':
"Don't fall back into the decay
There is no law we must obey
So please don't let them have their way
Don't give in to yesterday

We can build a new tomorrow, today"

Te słowa wywołują we mnie wzruszenie, gdy patrzę na nie z tej naszej perspektywy.

Ściskam:)

1 komentarz:

  1. Jeśli chodzi o Twoje słowa dotyczące kompulsów - mogłabym napisać dokładnie to samo! Miałam problem z wyrażaniem emocji, więc musiałam w jakiś sposób zademonstrować swoją rozpacz - nawet kilka razy w tygodniu potrafiłam spontanicznie pójść do sklepu i wydać nawet 40 zł na słodycze, po czym zachłannie wszystko pożreć w kilkanaście minut. Czułam się wtedy tak irracjonalnie, zupełnie jakby wyłączyło mi się myślenie i niczym zwierzę dążyłam do zaspokojenia popędu. Raz siostra mnie "przyłapała" na samotnym pochłanianiu, zapytała, czy się z nią podzielę, a ja z odczuwalną wściekłością, mętnym spojrzeniem i uporem maniaka wykrztusiłam "NIE, to jest MOJE". To był chyba moment, w którym się ocknęłam i zdałam sobie sprawę, że to jest chore.
    Od kilku lat (!) zniwelowałam te napady, teraz "ograniczam się" do pożerania produktów, które uznaję za zdrowe, ale w ilościach znacznie wykraczające poza moje pojęcie normy. To ma też podłoże fizjologiczne, mój organizm jest wyniszczony po głodówkach, więc budzę się o 4 nad ranem (po 3-4 godzinach snu..) i dosłownie biegnę do lodówki, nieświadoma tego co robię, w jakimś amoku. To błędne koło: budzę się głodna o 4 - jem - mam wyrzuty sumienia, boję się wyjść z domu - nie jem, głodzę się przez kilka dni - budzę się głodna o 4 - jem.

    Dobrze, że się zmieniłaś...nawet po stylu pisania widać, że masz zupełnie inne nastawienia do świata, ogólnie do życia, niż na początku bloga. Kim jest dla Ciebie ten chłopak? Co Ci daje znajomość z nim? Jeśli chodzi o sport, zamierzasz się nim zająć w formie jakiejś zorganizowanej aktywności, zdobywać osiągnięcia, czy po prostu rekreacyjnie? Bo pamiętam, że pisałaś o problemach ze zdrowiem i zaleceniem braku intensywnego wysiłku.

    OdpowiedzUsuń