Jedzenie mnie odrzuca. W tej chwili 700kcal dziennie starcza mi w zupełności, muszę sobie przypominać o posiłkach w odpowiednich porach i często wmuszać w siebie cokolwiek. Z jednej strony wciąż mnie to cieszy, z drugiej trochę męczy i martwi. Chyba niedługo wejdę na wagę.
Wiecie, nie chcę stanowić niczyjej thinspiracji, tak jak to teraz jest z moją przyjaciółką. Jak już to chcę być inspiracją dla osób, które tak jak ja mają problemy z zaakceptowaniem siebie i rzeczywistości. Chyba w końcu jestem gotowa przyjąć ją taką, jaka jest i odnaleźć się w niej. Chcę udowodnić sobie samej i innym, że po tym okropnym dole, w jaki wpadłam rok temu, wciąż mogę być kimś. Że po kilku latach choroby wyzdrowieję i będę silnym, znającym swoją wartość człowiekiem. To jest mój cel. Być silnym, ale nie w taki sposób, w jaki rozumiałam to do tej pory, tylko tak, żeby móc iść przez życie bez żadnych nałogów, bo jakby nie patrzeć anoreksja ma mnóstwo cech klasycznych uzależnień, takich jak narkomania. A ja zawsze czułam się jak nieprzystosowane do rzeczywistości dziecko, zbyt wrażliwe, żeby jej nie przeżywać i jednocześnie zbyt nieufne, żeby się z nią otwarcie zmierzyć. Teraz zbliżają się moje osiemnaste urodziny. Boję się tego symbolicznego wejścia w dorosłość, ale powoli zaczynam czuć, że jestem w stanie zapanować nad tym lękiem.
Wyciszyłam się jakoś tak, uspokoiłam. Chyba powolutku nabieram zdrowego dystansu do siebie i do świata. Mam wrażenie, że to jest teraz duży problem. Mnóstwo ludzi jest albo przesadnie małostkowych (większość), albo mają wyjebane na wszystko.
Staram się analizować swoje emocje. Dla ekstrawertyka to dość trudne, zawsze skupiałam się na danej chwili, spychając myśli i uczucia gdzieś głęboko, a w ostateczności, gdy mnie przygniatały, skupiałam się na jedzeniu. Koniec z tym. Na dłuższą metę jest to kompletnie wykańczające psychicznie. Nierozwiązane problemy jak widać zawsze wracają. We mnie ból z dzieciństwa uderzył dopiero w zeszłym roku, ale za to z jaką siłą. Nie chcę kiedykolwiek znowu przeżywać czegoś takiego.
A w ogóle to przekleństwem dla mnie jest chyba to, że żyję w mieszkaniu, w którym wszędzie są lustra. Cały przedpokój to szafy wnękowe z lustrami. W kuchni jest jedno wielkie na całą ścianę. W łazience to wiadomo. Gdziekolwiek się ruszę, widzę swoje nogi. Dystans, dystans przede wszystkim.
Ściskam:)
PS: Dodałam nowy cel i zmieniłam zasady;)
Ja uważam, że zdecydowanie widać te zmiany w Tobie, jesteś bardziej dojrzała i świadoma siebie, takie są moje odczucia. W jaki sposób rozliczyć się z przeszłością? Czy analiza swoich doświadczeń i pogodzenie się z nimi, zaakceptowanie wystarczą? Przecież nigdy już nie będziemy dziećmi, nie będziemy miały 7 lat, nie sprawimy, że rodzice będą nam poświęcać więcej czasu. Jestem tego świadoma, nawet to zaakceptowałam...nawet więcej - ja tego już nie potrzebuję, nie chcę. Dlaczego więc nadal nie potrafię siebie zaakceptować?
OdpowiedzUsuńTo jest dziwaczne, ale jakiś czas temu w moim życiu też pojawił się taki chłopak. Twierdzi, że mu na mnie zależy, że chce mi pomóc się z tym wszystkim uporać. Boję się do niego zbliżyć, naprawdę muszę walczyć ze sobą i z moimi dwiema 'osobowościami', żeby mu to umożliwić.
Co do kompulsów - właśnie próbuję uregulować swój rytm biologiczny, na razie dobrze sobie radzę. Wszystko po kolei, bez drastycznych kroków. Myślę, że jestem sobie w stanie z tym poradzić :). Dziękuję za rady, ogólnie za pomoc.
Mnie też odrzuca jedzenie, nie potrafię się pozbyć wyrzutów sumienia z tego powodu i siebie nie karać. Nie liczę kalorii, ale przecież to bez znaczenia, skoro wszystko mam dokładnie zakodowane, podświadomie pamiętam kaloryczność każdej rzeczy, którą zjadam.
Zauważyłaś, że nadal mamy potrzebę udowadniania czegoś sobie i innym? Tym razem jest to rozsądniejsze, ale czy nie sprowadza się do tego samego mechanizmu?
Martwi mnie trochę Twój lęk przed dorosłością, to też jeden z charakterystycznych objawów.
Ja jestem zdecydowanie introwertykiem, nadmiernie analizuję własne wnętrze, jestem odrealniona, zamykam się przed światem niczym schizofrenik.
Dla mnie jesteś inspiracją, muszę się od Ciebie wiele nauczyć, 'razem' z Tobą próbować zmienić siebie. Zmierzamy w tym samym kierunku ;).
Co do artykułów - postaram się dziś przeczytać, dzięki :). Miło, że komuś podoba się mój styl pisania, zawsze miałam do tego zajawkę, ale nigdy na dłuższą metę nie rozwijałam tej umiejętności.