wtorek, 27 listopada 2012

27 listopada - Wilderness

waga rano: 52,7kg

Bilans
śniadanie:
6:00 - 190kcal (1/4 szklanki mleka sojowego (15kcal), łyżka greckiego jogurtu naturalnego (25kcal), w tym ugotowałam dwie łyżki płatków owsianych górskich (75kcal), podałam z łyżeczką konfitury jagodowej (20kcal), 1/2 łyżeczki miodu (20kcal) i 1/2 łyżeczki masła orzechowego (35kcal))
drugie śniadanie:
9:45 - 105kcal (pół papryki (25kcal) i 2 kostki gorzkiej czekolady Wedla (60kcal) + kawa z mlekiem ze szkolnego sklepiku (20kcal))
lancz:
14:35 - 110kcal (batonik muesli Ba! Bakalandu z żurawiną i pomarańczą - całość to 160kcal, ale dałam wielgachnego gryza koledze, żeby wyszło ok. 100kcal. W ogóle kupiłam go tylko dlatego, że nie było już jogurtów naturalnych (110kcal) w sklepiku i do tej pory mam wyrzuty sumienia, bo spód był z białej czekolady)
kolacja:
17:40 - 165kcal (omlet (zmiksowane: jajko (85kcal), łyżeczka otrębów owsianych (10kcal), łyżeczka jogurtu naturalnego (10kcal), płaska łyżeczka lnu mielonego (10kcal)), podałam z łyżeczką dżemu truskawkowego niskosłodzonego (15kcal) i 1/2 łyżeczki masła orzechowego (35kcal))

Razem: 570kcal

Dziewczyny, podniosłyście mnie na duchu. Ciuchy faktycznie leżą na mnie lepiej, tzn. bardziej wiszą niż się opinają. Coni, pomyślę nad wstawieniem zdjęcia, ktoś musiałby mi je zrobić, a nie chcę prosić o to siostry ani tym bardziej mamy lub ojczyma, bo marudzą, że za bardzo schudłam. Dziś pani pedagog w szkole powiedziała, że na pewno mam jakieś zaburzenia odżywiania. Przestraszyłam się, bo kurwa, nie chcę anoreksji. Tym bardziej boję się czwartku i ostatecznego werdyktu psychoterapeutki. Przez to wszystko jestem nerwowa i jakieś dwie godziny temu wydarłam się na mamę, gdy spytała, czemu jestem taka zdołowana. Nie mogę jej niczego powiedzieć, bo już świruje, a z drugiej strony chciałabym, bo zwyczajnie boję się tego wszystkiego i samej siebie. Zupełnie inaczej jest odchudzać się z wiedzą, co dokładnie zapoczątkowało moje problemy z tym wszystkim i świadomością, że już mam jakieś ED. Cały czas ta nerwówa, że przesadzę, a z drugiej strony poczucie grubości, tłuszcz, pucołowate poliki. Choć staram się zdawać sobie sprawę z tego, że to może być już to 'fałszywe postrzeganie własnej sylwetki', czy jak to się określa. Okaże się w czwartek. Mama widzi się z moją psychoterapeutką dzień później, czegoś tam się dowie. Póki co powiedziałam jej, że nie chcę o tym rozmawiać i znów się uniosłam. Samą siebie tym wkurzyłam, bo ona nie robi mi niczego na złość, chce tylko pogadać o tym, co mnie dręczy, to ja mam problem ze sobą.
Poza tym mam wrażenie, że coś jest nie tak, tzn. czuję się tak, jakbym była objedzona, normalnie brzuch mam jakiś wzdęty, a nie zjadłam dziś jakoś dużo. Muszę sprawdzić skład kawy, którą sprzedają w szkolnym sklepiku, bo poza nią nie ma w dzisiejszym bilansie produktu, którego kalorii nie byłabym na 100% pewna. Może to ten batonik. Zachowałam sobie opakowanie. Niby zdrowy, zbożowy, a patrzę na skład i są tłuszcze nasycone i dużo cukru. Nie mogę więcej dopuścić do takiej sytuacji, że muszę na szybko wybierać coś w sklepiku, bo brakuje jogurtu. Obok szkoły mam Carreofura Express, mogę najwyżej wychodzić na przerwie po jogurt. Zobaczę jeszcze, ale dziś zdecydowanie coś jest nie tak. Zaraz poćwiczę, zrobię trochę więcej brzuszków niż zwykle, bo w tej chwili dosłownie czuję fałdy tłuszczu.

Ściskam, Kochane:*



4 komentarze:

  1. Świetny bilans;)
    Mama się o ciebie martwi, ale rozumiem że jesteś już tym wszystkim bardzo zdenerwowana.
    Całuję:**:>

    OdpowiedzUsuń
  2. No widzisz czyli schudłaś na pewno ;*
    Polecam np. zmierzenie się i porównanie z dawnymi wymiarami czy coś. Choć wiem że się nie czuje spadku wagi. Ja przed wakacjami ważyłam 75kg teraz 65 i nic z tego spadku nie widzę ani trochę.
    Rodzice już tak mają, że się martwią.
    A u pedagog na pewno nie będzie źle. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro ciuchy są luźne to na pewno schudłaś ;) Zrzuciłaś już 5 kg z tego co widzę! Pozazdrościć!
    Szczerze powiedziawszy to co mówisz o fałdach tłuszczy rzeczywiście brzmi trochę jak u anorektyczki czy coś. Choć nie mi oceniać, bo Cię nie widziałam. Mam nadzieję, że jednak będzie wszystko dobrze :***

    Poza tym bardzo dziękuję Ci za komentarze pod moimi notkami. Chyba Ty motywujesz mnie najbardziej i bez Ciebie raczej bym nie "wróciła". Jesteś cudowna :*:*:*:*:*:*

    Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  4. mi też brzuch wydyma po posiłku, zazwyczaj jak jest wodnisty. a na zdjęcia czekam z niecierpliwością, ja Ci zrobię :D ale samowyzwalacz jest najlepszy. no i super jak ciuchy leżą inaczej to jest duuży sukces, bo wiadomo sa elastyczne i się w miarę dopasowują :) xxx

    OdpowiedzUsuń