sobota, 10 listopada 2012

10 listopada - There Is A Light That Never Goes Out

waga rano:
55,8kg


Bilans
10:30 - 20kcal (kawa z mlekiem)
śniadanie:
12:00 - 265kcal (1 croissant z Almy (225kcal), na nim 1 łyżeczkamiodu lipowego (40kcal))
drugie śniadanie:
13:00 - 250kcal ;/ (trochę mniej niż pół rogala marcińskiego (230g) ojczym kupił i mówił, że trzeba zjeść, bo jutro święto. Czemu uległam? ;/)
14:55 - 140kcal (1 bułeczka twarogowa według tego przepisu z odrobiną serka czosnkowego Piątnicy)
kolacja:
17:55 - 140kcal (to samo, co wyżej)

razem:  815kcal ;//

I cel osiągnięty! Nie złamałam się na imprezie! Nieskromnie puchnę z dumy:D Wypiłam łącznie ok. 2l wody, mówiłam, że ze względu na chorobę mam ścisłą dietę i takie tam. Momentami miałam ochotę jeść, bo było mnóstwo zajebistego żarcia, normalnie myślałam, że rzucę się na chipsy, alpejskie mleczko lub pieguski, ale nie dałam się!:) Ale z dzisiejszej imprezy chyba muszę zrezygnować. Nie chodzi o samo unikanie jedzenia i procentów, bo postanowiłam, że nie będę rezygnować z imprez/spotkań przez wzgląd na odchudzanie. Wczoraj udowodniłam, że umiem sobie poradzić. Ale akurat ten melanż ma być bardzo daleko od mojej dzielnicy, musiałabym nocować i wrócić do domu o nie wiadomo której, a muszę się uczyć.

Dziś strasznie schrzaniłam i czuję się jak spasiona świnia. Aż boję się jutrzejszego ważenia. Mam co prawda zamiar dziś jeszcze poćwiczyć i byłam na dość długim spacerze z kolegą (niestety nie z K.), no ale. Motywuje mnie za to bardzo "Jedz mniej, waż mniej", serio. W końcu to takie logiczne i proste. Jedzmy więc mniej, po prostu, a nasz cel będzie coraz bliżej. I kochane moje, dziękuję bardzo za niesamowicie motywujące słowa. Jutro dieta chałwowa:)
Ściskam mocno:*


4 komentarze:

  1. Gratuluję sukcesu! Ja nie wiem czy bym się powstrzymała przed tak dobrym jedzeniem.
    A co do bilansu - nie było źle. Jest poniżej 1000 więc nie załamuj się :* Mogło być gorzej.
    Może nawet lepiej, że nie poszłaś na imprezę ;) Zawsze to mniej pokus.

    A co do mojego sukcesu z niejedzeniem wczoraj ciasta... nie jest to zasługa silnej woli, a sposobu przyrządzania - musi ono stać 12 h w lodówce :D

    Całuski :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Bilans nie jest zły. :) ważne że nie przekroczyłaś 1000 kcal.
    na Twoim miejscu nie ważyłabym się codziennie, tylko raz w tygodniu. ale to już Twój wybór.
    impreza to dla nas dobra rzecz, bo można się wybawić, wyskakać i zgubić przy tym pełno kalorii, z drugiej jest to pułapka pełna pokus. gratuluję Ci, że się nie załamałaś. to wielki sukces! :)
    dodaję Twojego bloga do listy, zapraszam do mnie :http://priceperfectionis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście gratuluję silnej woli, jesteś genialna!
    A bilans jest dobry, nie przejmuj się że jest trochę większy, ważne że dałaś radę i nie było napadów.
    Całuję:**

    OdpowiedzUsuń
  4. jest dobrze, gratuluję silnej woli.. niewiem czy bym sobię poradziła... Trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń